CHCIWOŚĆ, PRZYKŁADY TEMATYTCZNE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 1 -
Gdzieś daleko stąd żyła sobie kobieta. Była bardzo chytra i zła. Przez całe swoje życie nic nikomu nie dała; przez całe swoje życie nie uczyniła nikomu nic dobrego. Kiedy umarła - znalazła się w piekle, bo nie było w jej życiu miłości, nie było dobrych uczynków. Wtedy jej anioł stróż przypomniał sobie - bo chciał ją za wszelką cenę wydobyć z piekła - że ona uczyniła jednak coś dobrego: dała głodnemu człowiekowi szczypiorek. Jest dobry uczynek? Jest! Muszę jednak wam powiedzieć, że nie był to czyn z miłości. Kobieta ta pracowała na wiosnę w swoim ogródku. Przerywała młode roślinki, aby miały więcej miejsca i lepiej rosły. Część z nich, te wyrwane, chciała wyrzucić na śmieci i wtedy pojawił się ten głodny człowiek, więc mu dała. Anioł stróż otrzymał od Pana Boga pozwolenie, że za ten jeden dobry uczynek może ją wydobyć z piekła. Kazał to jednak uczynić w ściśle określony sposób: podać szczypiorek kobiecie i wyciągnąć ją z piekła. I wyobraźcie sobie, że anioł bardzo powoli wznosi się do góry, a owa kobieta - trzymając się szczypiorku - za nim. Wszystko się uda, będzie dobrze! Inni w piekle zauważyli, że ona niego chce się wydostać. Zaczęli się jej chwytać. Ona na nich z krzykiem: "To był mój szczypiorek! Tylko ja pójdę do nieba! Wy tutaj zostaniecie!" Nie tylko krzyczała, zaczęła innych odpychać od siebie, a nawet kopać i... wtedy szczypiorek się przerwał, a ona spadła na samo dno piekła...
Ks. Machnacz J. SDB, Co dobrego uczyniłeś? BK 2-3 /1988/, s. 86-87
- 2 -
Na jednym wioskowym cmentarzu wśród zadbanych mogił, na których często paliły się świeczki i były świeże kwiaty, zwłaszcza latem, znajdowała się taka mogiła, którą rzadko, a właściwie tylko na uroczystość Wszystkich Świętych oczyszczały obce dzieci albo znajomi zmarłego. Zapewne jesteście ciekawe, czyja to była mogiła, dlaczego taka opuszczona?
Był to grób jednego z najbogatszych ludzi tamtejszej okolicy. Znany był tego, że pracował od świtu do późna w nocy, tak latem jak i zimą.
Nic by w tym może nie było złego, ale, niestety, nie miał czasu na modlitwę, rzadko przychodził do kościoła, dziecku nie pozwalał chodzić na majowe czy różańcowe nabożeństwa. Nawet krzyczał na tę swoją córeczkę; "po co masz chodzić do kościoła, tam chleba nie znajdziesz". Nie miał też czasu dla przyjaciół, nie prowadził żadnego życia towarzyskiego. Chciał tylko mieć coraz więcej pieniędzy, i to za wszelką cenę. Zawężył życie do gromadzenia majątku, kosztem własnego zdrowia, wyglądu, rzadko chodził w czystym ubraniu, rzadko się mył. Ciułał pieniądze kosztem modlitwy, przyjaźni z Bogiem, zajęcia się własnym dzieckiem. Tego morderczego tempa pracy nie wytrzymała jego żona i wcześniej umarła. Dorastająca córeczka czuła się obco w swoim domu i zawsze była smutna.
Kiedy z biegiem lat wyrosła, usamodzielniła się, wyszła za mąż za jednego chłopca, ale dobrego człowieka. Ojciec nie chciał o tym słyszeć, że ona podziękowała mu za cały majątek. Założyła swój dom, w którym znajdowała zawsze czas dla swoich dzieci. Prowadziła ich razem z mężem do kościoła, odprowadzała na katechezę. Umiejętnie godziła swoje obowiązki z wychowaniem swoich dzieci. Uczyła je żyć w oparciu miłość do Boga i do ludzi.
Pytała nieraz sama siebie po cichu, czy takie życie, w którym nie ma miłości wzajemnej, daje jakąś radość. Wspominając swoje dzieciństwo, ze smutkiem stwierdzała, że nie. Więc trudno jej było pójść na grób ojca, który kochał tylko pieniądze ponad wszystko, nawet ponad własne życie.
Orszulak F. CM, Chrześcijanie - ludzie, którzy zawierzyli miłości, BK 1 /1984/, s. 32
- 3 -
Andrzej bardzo dobrze się uczył, otrzymywał pochwały, stawiano go wzór. Pewnego razu robił zakupy w sklepie samoobsługowym. Włożył koszyka chleb, masło, a przy kasie zauważył pudełko z gumą do żucia wziął jedno opakowanie. Ponieważ trzymał gumę w ręce, pani przy kasie tego nie zauważyła i nie wciągnęła gumy do rachunku. Udało się. Guma do żucia jest bardzo smaczna, ale droga. Następnego dnia Andrzej postanowił przy zakupach, tym razem świadomie, ukryć gumę do żucia w dłoni. Jak pomyślał, tak zrobił, kasjerka zauważyła ten zabieg. Przerwała kasowanie, zawołała kierownika, potem rodzice, szkoła, koledzy - dowiedzieli się wszyscy. To było dla Andrzeja straszne przeżycie, ogromny wstyd - już nigdy nie sięgnie ręką po cudze.
Ks. Mikołajczyk J., Co to znaczy kochać?, BK 1 /1984/, s.18-19
- 4 -
Ewa ostatnio bardzo się zmieniła: jest koleżeńska, pomaga innym. Ale wszystko zaczęło się od gwiazdkowego prezentu. Na Boże Narodzenie Ewa dostała od babci z Holandii zestaw wspaniałych, kolorowych pisaków. Radość była duża. Po świętach Ewa zabrała je ze sobą do szkoły, by pochwalić się nimi przed swoją klasą. Ale kiedy jej przyjaciółka Basia chciała na chwilę pożyczyć jeden z nich, Ewa zrobiła obrażoną minę i powiedziała, żeby sobie kupiła, a nie wypisywała jej własności. Zrobiło to na całej klasie niemiłe wrażenie...
Po kilku dniach Ewa przyzwyczaiła się już do swoich pisaków, nie dbała o nie tak jak na początku, często nie zamykała nakładką, rozrzucała po całym domu. Pisaki gubiły się, wysychały. Kiedy w końcu trzeba było zrobić kolorowy wykres z geografii, pisaki odmówiły posłuszeństwa. Ewa musiała wrócić do starych kredek. Przez niedbalstwo Ewy z pisaków nikt nie skorzystał, łącznie z samą właścicielką. I to właśnie wydarzenie jakoś zmieniło Ewę.
Ks. Molenda B., Dojrzały owoc miłości, BK 3-4 /1988/, s.165
- 5 -
Ksiądz Jan Twardowski podaje szereg przykładów przyjmowania darów. Był chłopiec, któremu ciocia Klocia kupiła kolejkę elektryczną, wuj Stach książkę z obrazkami, ciocia Kinga łamigłówkę, a mama organki. Chłopiec książkę odłożył, łamigłówkę kopnął. Wuj i ciocia pospuszczali głowy. Czy było im przyjemnie? Czy chłopiec umiał przyjąć dary? Czy myślał, by sprawić przyjemność wujowi i cioci? Nie.
Marysia dostała czekoladę. Sama zjadła. Z nikim się nie podzieliła. Inne dzieci patrzyły ze smakiem. Czy Marysia umiała przyjąć dar? Czy stała się lepsza?
Wojtek ofiarował siostrzenicy 24 kredki. Potem chciał pożyczyć, aby namalować laurkę dla mamusi. Ala siostrzenica nie pożyczyła. Czy stała się lepsza?
Inny Wojtek chciał dostać łyżwy. Suszył rodzicom głowę. Rodzice zbierali pieniądze i w końcu kupili synkowi łyżwy. Wojtek jednak już się nie cieszył, bo kolega otrzymał telefon. Chodził naburmuszony i zły. Ciągle mówił o telefonie, a łyżwy leżały w kącie.
O. Kaźmierczak J. OFM Cons, Z dziećmi ku Kongresowi Eucharystycznemu, BK 5-6 /1990/, s. 361
- 6 -
Bogdan bardzo lubi dwie dziedziny sportu: kolarstwo i grę w kometkę. Nie tylko kibicuje znanym sportowcom, ale i sam potrafi szybko jeździć na rowerze i odbijać rakietą lotkę.
Pewnego letniego dnia znalazł się w niemałym kłopocie: grupa kolegów z sąsiedniego osiedla postanowiła wybrać się na wycieczkę rowerową za miasto, a na korcie w jego własnym osiedlu zorganizowano turniej gry w kometkę dla dzieci i młodzieży. Co tu wybrać? Bogdan ma szansę zająć wysokie miejsce w turnieju, ale i kusi go wyprawa rowerowa w nieznane... Postanawia wziąć udział i w jednym, i w drugim. Turniej rozpoczyna się o godzinie 10.00, a koledzy umówili się po obiedzie na 13.00. Na pewno zdąży zagrać w finale turnieju i dołączyć do grupy rowerowej.
Jak postanowił, tak też uczynił. Jednak nie przewidział jednego: w turnieju kometki weźmie udział bardzo wielu uczestników! Zbliża się godzina 12.00, a jeszcze trwały eliminacje. 012.50 rozpoczęły się ćwierćfinały, a o 13.00. półfinały! Zdenerwowany Bogdan opuszcza kort kilka minut po 13.00. Schodzi z boiska w trakcie pojedynku, w którym prowadzi, oddaje więc mecz walkowerem, wsiada na rower i co sił w nogach pedałuje na umówione spotkanie. Jakie jest jego przerażenie i żal, gdy na umówionym miejscu nie zastaje nikogo! Wszyscy już odjechali! Bogdan pełen smutku wraca do domu. Ma popsuty humor na dwa dni. Ani nie wygrał turnieju, ani nie pojechał z kolegami.
Ks. Czerniejewski R., "Bardziej miłuję przykazania niż złoto... ", BK 5-6 /1993/, s. 341
- 7 -
Pewnej niedzieli Kasię, która była na kolonii, odwiedzili rodzice. Przywieźli jej różne słodycze. Ona podziękowała, schowała do szafki. głęboko, by ktoś nie zabrał. Z nikim się nie podzieliła. Inni tylko spoglądali i myśleli sobie: chętnie by się zjadło - ale ona jest taka, że nie da. Pod ukradkiem wyjmowała i zjadała sama. Cokolwiek też kupiła czy znalazła, np. piękną muszelkę, wszystko chowała, nawet nie chciała pokazać. Tyle nagromadziła, że gdy odjeżdżała, nie mogła pomieścić w plecaku.
Ks. Zdzisław Gościniak STRZEŻCIE SIĘ CHCIWOŚCI BK 86/5
- 8 -
- Nie ruszaj! Nie dam! - mówiła szorstko Marysia.
- Ale ja ci nie wymażę całych, a to musi być ładnie zrobione-przekonywał Wojtek.
- Masz przecież kredki - ucięła ostro siostra.
- Co ty! Przecież to ma być afisz, który będzie widać z daleka. Chciałem, aby był kolorowy - nie dawał za wygraną Wojtek. - A ty masz taki duży komplet prawie nowiuteńkich flamastrów.
- Nie i już! - powiedziała Marysia. Co ją obchodził afisz, który brat obiecał zrobić. Dlaczego swój afisz ma malować jej nowymi flamastrami. Ona je oszczędza, częściej ogląda niż nimi rysuje, a tu miałaby tak od razu dać do bazgrania. Żeby nie było już żadnych zbędnych dyskusji, zaczęta ubierać się do wyjścia. Wzięła psa i wybrała się na spacer.
Przez następne parę dni dzieci chodziły do kościoła na rekolekcje wielkopostne. Ksiądz opowiadał im o męce Pana Jezusa i zachęcał do poprawy życia. Na koniec poprosił, aby każde dziecko zrobiło sobie jakieś rekolekcyjne postanowienie. Marysia swoje trzy postanowienia zapisała. Nie jeść słodyczy. To było pierwsze postanowienie. Marysia zaczęła się jednak zastanawiać, czy wytrzyma tyle czasu i przed oczyma zaczęły jej majaczyć irysy, landrynki, wafelki, pierniczki, aż ślina napłynęła jej do buzi. Napisała więc w nawiasie, że wyjątek stanowią niedziele. Drugi punkt nie pozwalał jej na picie nieprzegotowanej wody z kranu, na co ciągle zwracała jej uwagę mama. W trzecim punkcie było powiedziane, że pożyczy mazaki. Marysia nawet natychmiast pobiegła do Wojtka, który właśnie rozklepywał młotkiem kapsle od butelek po mleku i zaproponowała mu, że do wieczora może mu pożyczyć czerwony i żółty mazak.
- Wypchaj się! Po co mi one teraz - odburknął Wojtek.
Dziewczynka zmartwiona odeszła do swego pokoju.
- Co to będzie, jeżeli przez cały Wielki Post mój braciszek nie będzie potrzebował mazaków? - pomyślała.
W swoim ostatnim postanowieniu wykreśliła słowo "flamastry" i zostawiła słowo "pożyczać": Wojtek potrzebował przecież od niej różnych rzeczy, koleżanki w klasie również, więc Marysia będzie się starała chętnie wszystko im dawać. / Na podstawie: Marysia z drugiej klasy, w : „Mały Gość Niedzielny”, 1986, nr 3, s 12-13/
Rekolekcyjne postanowienia Marysi z pewnością podobały się Jezusowi i Maryi.
Ks. Kaszowski M., Z Maryją... Katowice 1991, s. 24–25
- 9 -
Niedawno prasa amerykańska podała wiadomość, że w Nowym Jorku zmarł na gruźlicę pewien Polak. Był niedożywiony i zaniedbany. Na swoim koncie w banku zostawił prawie dwa miliony dolarów...
Ks. Lesław Juszczyszyn CM BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(141) 1998
- 10 -
Kilka lat temu do dyrekcji Domu Małego Dziecka w Tarnowie Opolskim wpłynęło następujące podanie. „Zwracam się z uprzejmą prośbą o przyjęcie mego 3-miesięcznego syna Dariusza na czasowy pobyt w zakładzie. Jestem samotną matką i znajduję się w bardzo trudnych warunkach mieszkaniowych i materialnych. Gdy uzyskam odpowiednie mieszkanie i poprawię swoje warunki, zobowiązuję się odebrać dziecko z zakładu”.
Darek został przyjęty, ale przez 4 miesiące matka nie dała znać o sobie, nie odwiedziła go ani razu. Kierowniczka pisze do matki list. Odpowiedzi nie było. Następne listy także nie spowodowały rezonansu. W jednym z nich kierowniczka donosi matce, że jej syn skończył rok, zaczyna mówić, a pierwszym wypowiedzianym słowem było „Mama”. Tak nazwał jedną z pielęgniarek. Kolejny list do mamy Darka brzmiał: „Zawiadamiamy Panią, że sprawa syna zostaje skierowana do sądu i po rozprawie straci Pani wszelkie prawa rodzicielskie do syna. Darek posiada wszelkie dane ku temu, by mieć normalną rodzinę”. Odpowiedź matki: „Nie stawiam żadnych przeszkód w sprawie pozbawienia mnie praw rodzicielskich”.
Gdy Darek skończył dwa lata, do matki wysłano jeszcze jeden list prosząc, by odwiedziła swoje dziecko, w szpitalu, po operacji ortopedycznej. Nadeszła odpowiedź: „Bardzo proszę o zaprzestanie ze mną tej bezsensownej korespondencji, bo drażni mnie to i irytuje. Swój stosunek do syna określiłam już na rozprawie sądowej i uważam się za zwolnioną ze wszystkich zobowiązań. Proszę o zaniechanie niepokojenia mnie wszelkimi listami. Od dwóch lat mam rodzinę i córkę. Dla dobra córki proszę o zostawienie mnie w spokoju. Nie chcę i nie mogę już płacić za popełniony kiedyś w życiu błąd”.
W ostatnim liście kierownictwo Domu Małego Dziecka w Tarnowie Opolskim poinformowało matkę, że Darek przebywa u młodej, bezdzietnej rodziny polskiego pochodzenia w Stanach Zjednoczonych. Dom Dziecka zrobił wszystko, żeby Darek nie dowiedział się nigdy, że był niechcianym, nie kochanym i odtrąconym dzieckiem.
W dniu po wysłaniu tego ostatniego listu, w zakładzie po raz pierwszy zjawiła się matka. Płakała, całowała fotografię dziecka, żebrała o jego adres. Mówiła, że nigdy nie zapomniała o dziecku.
Ks. Pietrzyk T., Włączeni w śmierć Chrystusa, BK 4(107) /1981/, s. 243-244
- 11 -
Jednym z najbogatszych ludzi świata był amerykański miliarder John D. Rockefeller, zmarły w 1937 roku. Posiadał olbrzymi majątek wynoszący kilkaset milionów dolarów. Ostatnie lata tego człowieka były dla niego wielką męką. Trawiła go choroba, stracił apetyt. Gnębiły go wyrzuty sumienia: "Ze wstrętem myślę - powiedział raz - że jako ofiara swej chytrości wspinałem się do majątku po krzywdzie ludzkiej. Czymże właściwie byłem. Niewolnikiem ołówka, chciwie snującym cyfry milionów".
Ks. Majcher E., Zgoda na ubóstwo - znakiem nadziei, BK 1(110) /1983/, s. 36
- 12 -
Z mitów greckich:
"Dawnymi czasy żył król Midas. Miał on skarby niezliczone w podziemiach swego pałacu. Codziennie rano i wieczorem król Midas oglądał swoje bogactwa i myślał tylko o tym, jakby je powiększyć. A głodni poddani na próżno stukali do pałacu swego władcy. Wtedy postanowił Dionizos ukarać jego chciwość. Był zmierzch. Król Midas otwierał właśnie ciężkimi kluczami podwoje swego skarbca. Nagle ujrzał przed sobą korowód boginek leśnych, menad, sylenów i satyrów, uwieńczonych liśćmi winogradu. Był to orszak Dionizosa.
- Midasie, królu, od dziś każde twe życzenie się spełni! - rzekł bóg. - Powiedz tylko, czego pragniesz. Uradowany król bez namysłu odrzekł: - Spraw, wielki Dionizosie, synu Dzeusa gromowładcy, by wszystko, czegokolwiek się dotknę, zamieniło się w złoto. - Niech się stanie twoja wola, Midasie - powiedział bóg i zniknął wraz ze swoim orszakiem. Od tej chwili wszystko na drodze Midasa, i posadzka pod stopami, i szaty królewskie, i łoże, i ściany, których się dotykał - wszystko stawało się złotem. Król nie posiadał się z radości i wydawało mu się, że jest najszczęśliwszym z władców świata. Złoto, złoto, gdzie tylko rzucił okiem. Długo błądził Midas po komnatach swego pałacu nie mogąc się nacieszyć żółtym blaskiem kruszcu. Wreszcie zmęczony poczuł głód. Lecz biada! Gdy tylko dotknął potrawy...
Nawet wino płynąc z amfory zastygało w złocistą strugę. I konał z głodu przy stole biesiadnym król Midas na stosach skarbów. Oszalały począł uciekać od widoku złota, które się stało jego przekleństwem".
Bajka? Opowiadanie dla dzieci? Mity nie były historyjkami dla dzieci... A więc prawda, tyle tylko, że wyrażona w niezwykle prosty, obrazowy, dla wszystkich zrozumiały sposób. Gorzka prawda o życiowej pomyłce i o tragedii człowieka, któremu każda istniejąca w świecie wartość wydaje się przeliczalna na pieniądze...
Ks. G. Ryś Chciwość, s. 150-151. Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień nr 153.
- 13 -
Dawno temu ze zdumieniem i uśmiechem obserwowałem pokazywany w telewizji eksperyment z banknotem najechanym przez koło samochodu. Zachowanie ludzi filmowała ukryta kamera. Banknot (o dużym nominale) zauważył najpierw jeden człowiek i chciał go koniecznie wyciągnąć spod koła. Gdy stwierdził, że to niemożliwe, rozpoczął poszukiwanie pomocników.
Zebrało się ich wielu. Gdy w końcu udało się im wyciągnąć ów wartościowy papier, doszło do bójki, którą obserwowała z zainteresowaniem grupka "kibiców". Ostatecznie banknot wyrywanv sobie wzajemnie został porwany na strzępy - nikt niczego nie zyskał. W czasie trwania "eksperymentu" na trawniku obok leżał pozbawiony świadomości człowiek. Nikt z uczestników ani z obserwatorów zajścia nie sprawdził, czy ten człowiek jest pijany, nieprzytomny, czy może właśnie umiera na zawał serca. Zastanawiam się, czy była to scena śmieszna - czy żałosna...
- 14 -
Znacie opowieść o chytrym lisie - łakomczuchu, który nie mógł odmówić sobie przyjemności polowania na kury. Słabość jego wykorzystał leśniczy. Wystawił przynętę ale zarazem zastawił pułapkę i biedny 1is nie tylko nie zaspokoił swego łakomstwa, ale utracił jeszcze wolność.
Ks. Janusz Zimniak - PAMIĘTAJ NA PRZYKAZANIA
- 15 -
Jan od lat prowadził spór z sąsiadem. Ciągle szukał okazji by mu zaszkodzić, by jego kosztem ułatwić sobie życie. Wykorzystał między innymi prace przy doprowadzeniu do domu gazu. Nie chcąc niszczyć swojego ogródka, przy pomocy łapówki, przeprowadził gazociąg do siebie przez podwórko znienawidzonego sąsiada. Podstęp się udał, sąsiad przebywał w tym czasie w szpitalu Krzywda wyrządzona cudzymi rękami.
Ks. Edward Staniek
- 16 -
Bogactwo nie czyni człowieka szczęśliwym - zdobyte jest nie zawsze uczciwą drogą, czasami wiąże się z ludzką krzywdą i nieraz zabija w człowieku ducha.
W 1923 r. w Chicago odbyło się zebranie, w którym wzięli udział: prezes największego koncernu stali, największej firmy usług komunalnych, największej spółki gazowej, giełdy nowojorskiej, Banku Międzynarodowego, największy spekulator zbożowy, największy finansista z Wall Street. 25 lat później prezes koncernu stali Charles Schwab umarł jako bankrut, prezes spółki gazowej Howard Hobson postradał zmysły, prezes firmy usług komunalnych Samuel Insull umarł jako bankrut, szef giełdy nowojorskiej Richard Whitney dopiero co wyszedł z więzienia, dyrektor banku Leon Fraser popełnił samobójstwo, spekulator zbożowy Arthur Cutten umarł jako bankrut, inny Iwan Kruegar popełnił samobójstwo.
Słynny niegdyś piłkarz Simpson pisze:
"Siedzę w swoim domu w Buffalo i czuję się bardzo samotny. W życiu wszystko mi sprzyjało: mam wspaniałą żonę, dzieci, pieniądze, zdrowie - a czuję się znudzony. Często zastanawiam się, dlaczego tylu bogatych ludzi popełnia samobójstwo? Pieniądze z pewnością nie są lekarstwem na wszystko."
Pieniądze są niebezpieczne jeszcze z jednego powodu: zabijają głód Boga, a także głód miłości i przyjaźni. Ludzi niszczy pieniądz, zabija chęć kariery, truje zazdrość, ściska żelazna obręcz konkurencji i wyrachowanie, które płynie z pragnienia posiadania. Żądamy, żeby wszystko, co robimy, było opłacalne i wymienialne na pieniądz. Dostrzegamy drugiego człowieka, gdy oznacza on możliwość finansowych korzyści.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 17 -
Człowiek bogaty i zdrowy żyje złudzeniem, że jest panem świata. Cieszy się, posiada wiele rzeczy, a w rzeczywistości one posiadają jego: Kiedy Sokrates spotkał pewnego zarozumiałego młodego człowieka z mnóstwem pieniędzy ale bez mądrości, powiedział: "Oto jeszcze jeden pozłacany niewolnik." Jakże wielu jest dzisiaj taki niewolników, w duszy mających pustkę, o zabagnionym sumieniu, pozbawionych sensu życia. Zamiast rąk, które pomagają i uszczęśliwiają mają pazury i szpony, które obdzierają i odbierają.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 18 -
Jednym z największych świętych włoskich był św. Jan Bosko. Pewnego razu wybrał się okolice Alby, chciał wieczorem wrócić do Turynu, ale uciekł mu ostatni pociąg. W dodatku lało jak z cebra. Zapukał do drzwi plebani.
- Jestem ubogim księdzem z Turynu, uciekł mi ostatni pociąg. - Czy jadł ksiądz przynajmniej kolację?
- Jeśli ksiądz byłby tak dobry i czymś mnie poczęstował, nie odmówiłbym.
- Przykro mi, ale nie mam nic specjalnego, mogę dać najwyżej kawałek chleba i sera. Czy zamierza ksiądz zostać tu na noc?
- Widzi ksiądz, przy tym deszczu i pociąg niestety mi uciekł. - No tak, ale ja nie mam żadnego wolnego łóżka.
- To żaden problem, wystarczą dwa krzesła.
W czasie gdy gospodyni poszła po chleb i ser, ksiądz wypytywał dalej.
- Nie zna ksiądz przypadkiem ks. Bosko?
- Tak, trochę.
- Nigdy go nie spotkałem, ale chciałbym go o coś prosić. Czy nie przyjąłby do sierocińca pewnego dziecka?
- Sprawa załatwiona, mogę księdza o tym zapewnić. - Naprawdę? Czy jest ksiądz z nim zaprzyjaźniony? - Tak i to od dzieciństwa.
- Czy ksiądz mógłby pośredniczyć w tej sprawie?
- Oczywiście, w podziękowaniu za to, co ksiądz dla mnie uczynił.
- Jak się ksiądz nazywa?
- Nazywam się Jan Bosko.
- Ksiądz Jan Bosko? Przepraszam, że nie potraktowałem księdza jak należy. Któż mógł pomyśleć. Niech no ksiądz zostawi ten ser, przypomniałem sobie, że zostało coś z obiadu.
Był całkiem zmieszany, pot wystąpił mu na czoło. Kazał gospodyni rozłożyć nowy obrus, poprosił o omlet na szynce i zupę, potem wyciągnął pół kurczaka i butelkę dobrego czerwonego wina. Jan Bosko śmiał się w duszy. Po kolacji zaprowadził gościa do eleganckiej sypialni. Nazajutrz odprowadził go dworzec i nie przestawał się usprawiedliwiać. Jan Bosko chwycił go za ramię i powiedział:
- Widzi ksiądz, wyciągnijmy z tego co zaszło maleńką naukę. Kiedy nic nie mamy, nic nie dawajmy, kiedy mamy trochę, dawajmy trochę, kiedy mamy dużo, dawajmy tyle, ile uważamy za stosowne, ale kierujmy się zawsze miłością bliźniego, a nie własnym interesem."
Podobną lekcję daje nam Chrystus. Jest dobrym obserwatorem, prosta, uboga wdowa wzbudziła jego podziw. Wrzucali dużo i mało, w zależności od zawartości swojej portmonetki i swojej miłości. Wdowa wrzuciła mało, ale Chrystus dostrzegł prawdziwą wartość tego czynu.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 19 -
Przestrogą przed egoizmem i zapatrzeniem się w siebie niech będzie bajka "Szczur i ser"
"Węchem czując smaczny żer,
Ujrzał szczur w spiżarni ser,
Krągły ser jak ziemska sfera,
Więc się zaraz wkradł do sera.
Wdrążę się weń jak najszczelniej
I żyć będę jak pustelnik.
Gdy dożyję już lat starczych,
Zawsze żarcia mi wystarczy.
Będę sytym pustelnikiem,
Co swych dóbr nie dzieli z nikim.
Lecz gdy w ser się głębiej wśliznął,
Trafił pyskiem na truciznę.
Morał: każdy egoista,
Z ziemskich dóbr chce sam korzystać,
Ale czasem wśród swych włości,
Umrze nagle w samotności."
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 20 -
Goethemu zazdroszczono, że posiadał wszystko, co było możliwe do osiągnięcia przez człowieka. To on w 75-tym roku życia powiedział "W tej gonitwie za pieniądzem, za przyjemnościami czułem się jak szczur, który połknął truciznę. Pędzi z nory do nory, pożera wszystko, co napotyka do jedzenia, pije wszystko, co może, a mimo wszystko trucizna pali go jak ogień nieugaszony." Miał rację nazywając chciwość trucizną. John Rockefeller, twórca wielkiej fortuny, znanych fundacji, na krótko przed śmiercią powiedział do swojego przyjaciela jako 100-letni starzec: "Czy wiesz, kto jest najbiedniejszy na ziemi? Ten, kto nie ma nic poza pieniędzmi." Tuż przed wojną posiadał 6 mld dolarów majątku, 13 mln rocznego dochodu. Kiedy rozpoczął walkę ze śmiercią, otoczył się tajną policją i najsławniejszymi lekarzami. Aby odsunąć od niego wszelkie zmartwienia wydawano specjalną gazetę pełną humoru i najlepszych wiadomości. Czy do niego nie można by zastosować słów Ewangelii: "Głupcze, jeszcze dziś zażądają twej duszy, komu przypadnie to, coś przygotował?". To jest ostrzeżenie i dla nas, którego nie można lekceważyć.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 21 -
Wielu ludzi przypomina więźnia z dramatu "Daniel" Wyspiańskiego, który tak streścił swój życiowy program:
"Wyśmieję wszystko, co wyśmiać każesz,
Wyszydzę Boga - jeśli wierzę w Boga.
Wyszydzę miłość - jeśli kocham jeszcze,
Wyszydzę wolność - co mię jeszcze czeka za grobem.
Daj mi jeść."
Przypomina on robaka, który wgryzł się do środka jabłka i rozkoszował się miąższem owocu, zapominając, że istnieje jeszcze jabłoń, sad, słońce.
Niestety, wielu z nas jest do niego podobnych. Przebywamy stale w mrokach doczesności, nie potrafimy sięgnąć okiem dalej, wyżej i dostrzec, że istnieje jeszcze inny świat poza tym oglądanym zmysłami.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 22 -
"Lichwiarz" (Rolicz- Lieder):
"Całe życie rachował odsetki,
Ciułał grosze, jak poeta rymy.
Nie jadł, nie pił i małej izdebki
Nie opalał podczas mroźnej zimy.
Sam uprzątał proch i pył z alkierza,
Znosił na dół wymiecione śmieci,
Nie znał krawca, szewca, ni balwierza,
Rzadki zakup czynił na tandecie.
Na ceratą okryty stoliczek,
Kładł rewersy, weksle i notatki,
Sprawdzał sumę wydanych zaliczek,
Przy szklaneczce leciutkiej herbatki.
Gdy nareszcie na rewersów kupie,
Pewnej nocy dokonał żywota,
Nikt wigilii nie odbył przy trupie,
Prócz łojówek kopcącego knota.
Stróż go tylko wspomniał i kucharka,
Przeklinając i skąpstwo, i sknerę,
A nad trupem cykały zegarki Miserere..."
Bogaty człowiek nie ma wielkiego gestu, szerokiej dłoni, trudno mu poszerzyć serce i otworzyć dłoń i kieszeń. Przełamać pancerz wyrachowania, obojętności i otworzyć się na innych i na wielkie społeczne dzieła.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 23 -
Bogaty człowiek nie ma wielkiego gestu, szerokiej dłoni, trudno mu poszerzyć serce i otworzyć dłoń i kieszeń. Przełamać pancerz wyrachowania, obojętności i otworzyć się na innych i na wielkie społeczne dzieła.
W ich życiu i domu jakże często prorocze okazują się słowa Norwida:
"Przyszedł ktoś kiedyś i stanął przed progiem mówiąc:
"Bez chleba dziś jestem",
Lecz odrzeczono mu słowem i gestem: "Ruszajże z Bogiem".
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 24 -
Marcus Clarke "Dożywotnie zesłanie"
Ryszard Dewine - wcześnie osierocony, mając na utrzymaniu siostrę, uczynił celem zdobywanie pieniędzy. Torował sobie drogę łokciami, pełzał, płaszczył się, całował ślady stóp wielkich ludzi, usłużnie warował w przedpokojach, gotowy na każde skinienie. Nic nie było dla niego zbyt nikczemne. Człowiek interesu, nie pętany nakazami honoru czy delikatności. Szybko zdobywał pieniądze, a zdobyte oszczędzał. Zdobył fortunę, mógł żyć na książęcą modłę. Stary kutwa nie umiał rozstać się z wrodzoną chciwością i skąpstwem. Kupił tytuł szlachecki i wspaniałą posiadłość. Służba nienawidziła go, żona się go bała.
Ks. Andrzej Buryła – KTÓRĘDY DO SZCZĘŚCIA Krośnice 2000
- 25 -
Edwin O'Connor "Oścień smutku" jedna z postaci to ponad 80-letni staruszek Charly Cannody, bardzo bogaty. Pasją jego życia było robienie pieniędzy. Nie zadzwonił do nikogo, jeżeli nie widział w tym swojego interesu. Na urodzinowym przyjęciu przed rodziną i znajomymi wyznał, że czuje się samotny, zrozumiał, że nikt go nie kocha.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]