CIEŃ BESTII, OPOWIASTKI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CIEŃ BESTII
Im brzydsza jest wewnętrzna twarz, tym mniejsza skłonność do ujrzenia jej w jakimkolwiek lustrze.
*
Im ktoś bogatszy czy bardziej wpływowy, tym mniej szczerości wokół niego, a jemu też nie zależy na prawdzie o sobie, bo bywa ona nie piękna. O arabskim kupcu Beju mówiono, że złoto utwardza mu serce, więc demony mnożą mu to złoto. Bo od początku, kiedy okradł biednego ojca, opuszczając go i skazując na śmierć w nędzy, Bej zdobywał fortunę tracąc duszę. Posiadł wiele statków, plantacji, sklepów, jak i znajomych, ale żadnych przyjaciół. Jedyna krewna, owdowiała Tafta z trójką dzieci, pożyczyła od niego pieniądze, by uratować zastawiony przez męża dom. Kiedy jednak nie mogła spłacić długu, Bej wyrzucił ją z domu, który sprzedał wraz z jej dziećmi w niewolę. I nawet nie drgnął, gdy zrozpaczona Tafta całowała mu sandały, błagając, by tego nie robił. Parę tygodni potem umarła z głodu pod mostem. Podobnie potraktowanych przez niego dłużników było wielu, a więc i przeklinających go także. Gardził tym, bo fortuna mu rosła, a również znaczenie, tak że liczyli się z nim książęta i królowie. Jednak gdy odkrył, że z majątku pod jednym zarządcą zyski są mniejsze, podejrzewając go o oszustwo, sam wybrał się tam w przebraniu, by nakryć go na tym. Nade wszystko bowiem cenił uczciwość, ale u innych. Już kilka dni podróżował konno i ostatni kawałek drogi wiódł wokół mrocznego lasu. Postanowił pojechać wprost przez ten las, by skrócić drogę, mimo, że napotkał dziwny napis: „Niech trzyma się z dala od tego lasu ten, co nie poznał siebie.” Napotkany wędrowiec spojrzał tylko na las trwożliwie i ostrzegł przed wstępowaniem tam. Jednak Bej gardził wszystkim zabobonami i przestrogami, wszak nie zdobyłby fortuny, gdyby się tego obawiał. Ruszył przez las coraz mroczniejszy i gęstszy. Jego koń był coraz bardziej niespokojny, a w pewnym momencie nagle zarżał trwożliwie, zrzucił Beja i pocwałował z powrotem. Bej zaklął i pomyślał, że zatłucze konia na śmierć, gdy go dopadnie. Wściekły, że z zaskoczenia nadzorcy może nic nie wyjść, ruszył szybko przed siebie. Jednak las jakby ożył, by mu utrudnić drogę. Coraz trudniej było pokonać gęstwinę. Mrok gęstniał, bo zbierało się na burzę, ptaki i owady ucichły…
I wtedy niedaleko za sobą usłyszał ryk – ni to ludzki, ni zwierzęcy. Gdy ryk powtórzył się bliżej, Bej zadrżał. Czuł, że ktoś/coś idzie jego śladami, a może go ściga. Chciał już biec, ale chaszcze nie pozwalały… Wreszcie gęstwina się skończyła, ale przed nim wyrosła skalna ściana. Panicznie uciekając zaczął się na nią wspinać, ale odpadł i runął z powrotem. I wtedy pochyliło się nad coś strasznego. Dygocąc ujrzał jakieś w nim podobieństwo do siebie… Ale to był potwór… bestia! Jej spojrzenie było zimne i okrutne, śmiech szyderczy… Usłyszał jakby swój głos w tym ryku:
„Przyjrzyj mi się! Jestem ulepiony z twoich grzechów, łajdactw i bezeceństw. Jestem twoją ohydną miłością do złota, twoją bezwzględnością. Chowałeś mnie w sobie starannie, a ja rosłem i potworniałem. A wiesz po co? By cię w końcu dopaść, ukazać ci się i skończyć z tobą tak okrutnie, jak ty z innymi!” Bej zaczął błagać, skamleć, obiecywać góry złota, ale odpowiedział mu szatański chichot i straszliwe szpony wbiły mu się w gardło. Obudził się, miotając i zasłaniając, ale nikogo przy nim nie było, tylko ten sam las wokół. Czy był to sen, widmo, czy jawa, już nie myślał, bo wiedział, że to jakaś ostatnia przestroga i prawda o tym, kogo on w sobie wyhodował. Zrezygnował z celu podróży, ruszył śpiesznie z powrotem, bo wiedział, od kogo można wykupić dzieci Tafty i jeszcze kilku dłużników nędzarzy. A potem trzeba będzie jeszcze wiele zrobić, by móc tu wrócić bez lęku.
*
Im bardziej nie chce się wiedzieć o swojej ciemnej stronie, im bardziej się ją spycha w głąb i ukrywa, tym mniejsza szansa na to, by ją ujrzeć, nazwać i od siebie oddzielić. A zwierciadła są. Ot choćby, w długiej ciszy i milczeniu… W dłuższym spojrzeniu w oczy skrzywdzonych przez siebie… W bezbronnej prośbie do Boga o prawdę o sobie i ratunek przed sobą samym.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]